Nałęczów ma klimat. Niezwykłe jest to, że w takim miejscu działa klub piłkarski – Cisy Nałęczów. Młody zespół dwa lata temu awansował do IV ligi. Nie pograł w niej długo i po sezonie spadł. Od tego czasu Cisy boje toczą w klasie okręgowej Lublin. W sobotę zespół pod wodzą nowego – starego trenera Andrzeja Depty zainagurowały sezon. Do Nałęczowa przyjechał LKS Wierzchowiska.
Na mecz Cisów wybrałem się polskimi kolejami. Był to duży błąd. Dworzec znajduje się 4 kilometry od centrum Nałęczowa. Nim dotarłem na stadion do końca dobiegała pierwsza połowa.
- Jaki wynik? - zapytałem jednego z kibiców
- Prowadzimy 1-0 po bramce Mariusza Adamczyka– usłyszałem.
- Mają płacić premie za wygrane mecze – mówi kibic.
Dochodzi 17,45. Pojawiają się piłkarze Cisów i Wierzchowisk. Mijają mnie. Przejście na murawę biegnie między trybunami. Gwizdek sędzia, rozpoczyna się druga połowa. W międzyczasie na niebie pojawiają się chmury.
- Będzie padać – krzyczy ktoś z trybun
Temperatura spada o parę stopni, ale piłkarze nic sobie z tego nie robią. Jeden z zawodników gości pada faulowany na murawę. Sprawca podbiega, podaje mu rękę. Na boisku dominuje walka, ale nie zapominamy też o kulturze.
- Szeroko, szeroko – jeden ze starszych kibiców wciela się w rolę trenera. Co kilka minut rzuca komendy w stronę zawodników. Komunikacja jest bardzo dobra, ponieważ stadion jest kameralny. Po murawie pracowicie biega sędzia. Jak to na meczach bywa w jego raz po raz płyną stronę „uwagi” ze strony kibiców.
Zaczyna padać deszcz, niebo rozcina błyskawica. Burza przechodzi bokiem. W tym momencie przypomniałem sobie, że zabrałem ze sobą aparat. Podchodzę do murawy i próbuje cyknąć parę fotek. No tak, za mało światła. Nie dysponuje sprzętem za kilkaset złotych i zdjęcia są zbyt ciemne. Czekam jak pojawi się słońce. Za moimi plecami rozlega się głos niestrudzonego kibica.
- Panowie zorganizujmy doping!
Po chwili rozlega się głośne – LKS, LKS, LKS! - no tak. Ten pan przyjechał z Wierzchowisk.
Pod koniec meczu rozpogadza się. Wyciągam aparat. Zamiast zdjęć włączam nagrywanie. Trafiłem akurat na sytuacje, która wzbudziła dużo kontrowersji. Zawodnik LKSu miał dobrą szanse na wyrównanie. W porę udało mu się wyłapać piłkę wrzuconą w pole karne. Nie zdążył się rozpędzić ponieważ padł na murawę. Jeden z obrońców Cisów zdołał go zatrzymać. Był faul czy nie? Gwizdek sędziego milczy.
- Nie było karnego – podpowiada mi kibic z trybun.
Spotkanie po chwili dobiega końca. Piłkarze Wierzchowisk niepocieszeni schodzą z murawy. Piłkarze Cisów mimo padającego deszczu w szeregu ustawiają się przed bramkę. Miejscowy dziennikarz chce im zrobić zdjęcie. Miga flesz. No teraz możemy już iść do szatni.
PS. Wychodząc ze stadionu zauważam przystanek PKS. Nie muszę wracać się do centrum Nałęczowa. Nie mija 5 minut jak podjeżdża bus. Przed 20.00 jestem z powrotem w Lublinie.