Ostatnie dwa mecze polskiej reprezentacji nie napawają
optymizmem. Nowy selekcjoner Adam
Nawałka nie przyniósł spodziewanej poprawy
jakości w grze „naszych orłów.
„Nasze orły” nie poleciały. Co więcej w meczu ze Słowacją, zamiast
progresu można było zaobserwować regres. Dwie bramki stracone z europejskim średniakiem
, zero bramek strzelonych i w konsekwencji porażka na własnym ternie.
Kibice czuli się zawiedzeni. Trener czuł zawód. Zawód czuli
piłkarze. Gra z orzełkiem na piersi zobowiązuje. Kapitan polskiej reprezentacji Jakub
Błaszczykowski ma umiejętności do tego aby kopać piłkę na najwyższym światowym
poziomie. Poradził sobie w Borussi
Dortmund. W kadrze mu ewidentnie nie wychodzi. Przyglądając się grze biało czerwonych zastanawiam się. Co to za zawodnicy? Czy aby przypadkiem
ktoś nie zamknął Jakuba Błaszczykowskiego
w szatni a na boisko wypuścił jego sobowtóra? Ten piłkarz na stadionie
piłkarskiej areny we Wrocławiu nie przypomina piłkarza, który biega po boisku w
Dortmundzie.
Polska kadra przyzwyczaiła nas już do tego, że gra katastrofalnie w
obronie. W spotkaniu ze Słowacją powróciły dawne grzechy przeszłości:
beztroska, brak zgrania, zorganizowania, w konsekwencji łatwo stracone bramki.
Na prawej stronie obrony powstała dziura. Łukasz Piszczek powraca dopiero do
siebie po operacji biodra. Fornalik, a potem Nawałka rozpaczliwie szukali dla
niego następców. Piszczek to obrońca światowej klasy, gdy go nie ma, prawa strona
obrony nie funkcjonuje.
Nie płacze po
tym, że z kadry wypadł Sebastian Boenisch. Piłkarz, być może dobry na
Bundesligę w naszej reprezentacji rozczarowywał. Był cieniem zawodnika z boisk
Bundesligi. A sama koszulka Bayer Leverkusen to za mało, aby mieć bilet na lewą
stronę obrony w polskiej kadrze.
Fala krytyki, która dotknęła Roberta Lewandowskiego nie przekona
mnie, że do tego, że mamy problem z napastnikami. „Lewy” to piłkarz o jakim
marzy nie jeden trener w Europie. Jeśli będzie miał podania, zadba o to aby
kadrze nie brakowało bramek. Aby miał podania musi jednak mieć z kim grać.
Dobrym partnerem dla niego może być Eugen
Polanski. Piłkarz „wychowany” na Budeslidze. Podpowiem selekcjonerowi: gra w
pierwszej jedenastce TSG 1899 Hoffenheim.
Między zawodnikami w polskiej kadrze musi powstać porozumienie
widoczne w grze. Roszady panujące po każdej zmianie trenera temu nie sprzyjają
. Piłkarze w klubie grają ze sobą na co
dzień. W polskich warunkach w kadrze
spotkań w ciągu roku mają zdecydowanie mniej. Niestety, znowu po nieudanych eliminacjach wkraczamy w fazę budowania.
Budowanie rozpoczęło się w meczu ze Słowacją, trwało w meczu z
Irlandią, zostanie wznowione od przyszłego roku.
Grzegorz Chmielewski